poniedziałek, 27 lipca 2009

Impreza

A na ostatniej imprezie u Goethego ten pies, Robur, skoczył na wazon i potrącił Cukierka - Cukierek strzelił pawanę szybkiej relacji z obiadu pod portret marszałka i Zosia zanurzyła cały deser z przyległościami w basenie. Była kaszanka. Jesus też się nieźle nabawił.

Chociaż wcale nie zamierzał przychodzić po tym, jak poparzył go żelazkiem ten popeliniarz Ryszard, oferując intuicyjną skaryfikację "w stylu późnego Maneta". Wzór nie wyszedł, Jesus wyszedł z siebie i zdzielił Ryszarda tasakiem do pomarańczy, pozostając w nieprzytomnym afekcie.

I tak Jesus nabawił się poparzenia w stylu wczesnego Warhola i wyrzutów sumienia, które spuchły w nim jak noworoczny murzynek podlany szemraną kokakolą. No dobra, koniec tej duchowej windykacji. A więc impreza: "Pora na kontredans", zawyrokowała Zosia, gramoląc się z basenu pełnego jedzenia. "Wszyscy pod ścianę!"